
Sprzątanie lub też po ludzku ogarnianie burdelu
Nie byłbym sobą gdybym powiedział, że lubię sprzątać. Hello, patrz nazwa bloga. I nie ukrywam, że do niedawna ktoś całkowicie mi zdejmował ten problem z barków. Ale skoro mam się zmienić, to może sam spróbuję ogarnąć ten burdel. Ćwiczenie fizyczne jak znalazł i to cykliczne. No dobrze czyli co? Odkurzanie, wycieranie kurzy, umycie podłóg, zmywanie naczyń i sprzątanie kuchni, łazienka, pranie, prasowanie, sprzątanie biurka, papierów firmowych i wiele innych drobiazgów. No to do roboty. I tu pierwsze przerażenie – jeśli to komuś zajmuje 2 max 3 godziny co tydzień, to i tak to jest mnóstwo pracy.
Praca uszlachetnia?
Koniec końców przetarłem nawet lustra w łazience i w kuchni, no bo od a do z miało być. Sprzątanie całego mieszkania ( tylko 56 metrów ) łącznie z 10 metrowym balkonem zajęło mi prawie cały dzień. Nie do przecenienia był fakt wyprasowania ponad 20 koszul. Moja pani od sprzątania nie prasowała.
Nie dość, że cały dzień przeleciał, to jeszcze byłem skonany. Nie mogłem uwierzyć, że robię taki burdel tylko w ciągu jednego tygodnia. Trzeba coś z tym zrobić. Aha – pozdrawiam wszystkich samo dbających o swoje domy i mieszkania – kobiety i mężczyzn bez wyjątku. Podziwiam i doceniam. Pedantów nie pozdrawiam – nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Trzeba to jakoś usprawnić, przecież jestem leniwy nie? Chyba nie trzeba myć okien co tydzień, chociaż mam fajny gadżet do tego. Taka myjka elektryczna do szyb. Przydaje się w łazience, gdzie jest dużo luster i szkła. Usiadłem do instrukcji od pralki. Opłacało się, bo okazało się, że mam program odświeżający odzież. Piętnaście minutek w pralce i mam znowu czystą koszulę. Już powtarzając niektóre czynności doszedłem do większej wprawy. Sprzątanie zaczęło zabierać coraz mniej czasu. W końcu załapałem i doszedłem już do max 3 godzin tygodniowo i to z prasowaniem 6 koszul. Wiem, że to dla Was normalne, ale dla mnie to sukces, że sam dbam o swój dom.
-
kosapopatelni
-
Okiem Blondynki by McBlondi