
Dzień świstaka
Tak, wszyscy chyba widzieli ten film. Komedia „Dzień Świstaka”. Ale czy dla bohatera to było śmieszne? Nie sądzę. A jednak większość z nas miewa takie dni, więc może spróbuję je opisać. Piszę piórem. Na papierze i w kalendarzu. Dopiero potem przepisuję do komputera. Tak wiem, na komputerze łatwiej i można od razu edytować. Stary pierdziel już chyba jestem, ale pisanie piórem mnie zawsze jarało. Dodaje pisaniu jakby tajemnicy. Na myśl przychodzą dawno umarli pisarze i poeci i ich dzieła. Ile z nich tak naprawdę się zachowało? Nie, nie porównuje się do dawnych wieszczów. Nie potrafię tego wytłumaczyć, dla mnie pisanie jest jak misterium. Należy się słowu szacunek. Pisałem to już wyżej, ale jednak jestem starej daty. Czterdziestka już stuknęła, a smsy i „massangery” nie idą mi tak szybko jak dzisiejszym siedmiolatkom.
Dzień za dniem…
A… miałem opisywać typowy dzień grubaska. Taki jeszcze przed zmianą przyzwyczajeń.
Śniadanie już wypite – patrz kawa, no to trzeba się ogarnąć. Włączam wiadomości, bo przecież trzeba wiedzieć co się dzieje na świecie. Interesowałem się polityką, lecz to kończyło się najczęściej wypaleniem co najmniej kilku papierosów i porządnym wkur… ( zdenerwowaniem ). Do tej czynności kiedyś wrócimy.
Po wiadomościach już naprawdę trzeba się zwijać. Kuchnia ok- chyba, że naczynia do mycia. No to hyc do zmywarki. Jakieś łachy w które wejdę ( nie ma tego dużo ) i prysznic. Potem odpalamy laptopa – przychodząca poczta i wir pracy.
Pracuję u siebie już kilka ładnych lat. Samozatrudnienie albo modne ostatnio self-employed, czy jak to się pisze. Mam robotę w jednej spółce i dodatkowo pracuję jako konsultant – nie raczej współpracuję ha ha. Tak więc bywa trochę tych maili. Potem w autko i na spotkania. Koniecznie żarcie na mieście, bo spotkania biznesowe. Wracam do domu późnym wieczorem styrany jak koń po westernie. No to kolacyjka i jakiś dobry film albo serial, żeby zachciało się spać.
Ale o zgrozo bywają gorsze dni. Jak nie mam spotkań i pracuję w domu. Komputer – siedzenie cały dzień przy biurku i klepanie w klawiaturę. Niecierpliwie wyczekuję weekendu. Nie żeby odpocząć – wiem, że to nic nie da. Czekam na spotkania z córkami.
Coś mi się widzi, że zanim dojdziemy do jakiś konkretnych i ciekawych zmian w życiorysie, to mi się czytelnicy posypią. Cierpliwości, już niedługo. Piszcie jak wygląda wasz dzień świstaka – to poklikamy.
Gruby i Leniwy